Recenzja filmu

Druga połowa (2021)
Łukasz Wiśniewski
Marianna Zydek
Maciej Musiał

Czerwona kartka

Autorzy "Drugiej połowy" wychodzą z założenia, że skoro opowiadają bajkę, to nie muszą zawracać sobie głowy takimi błahostkami jak psychologiczna wiarygodność czy elementarna logika. W efekcie
Czerwona kartka
Oscar Wilde pisał, że piłka nożna to gra dżentelmenów uprawiana przez barbarzyńców. Powyższa definicja jak ulał pasuje, niestety, także do polskiej komedii romantycznej. Nie wiedzieć czemu, ten szlachetny gatunek filmowy nad Wisłą traktowany jest zazwyczaj w wyjątkowo wyrachowany sposób. W przeświadczeniu, iż cukierkowa estetyka oraz wypełniona popularnymi nazwiskami obsada zrekompensują widzom brak sensownej fabuły, barwnych bohaterów, humoru czy choćby szczypty emocji. Czas mija, rodzima kinematografia rozwija się prężnie, a myśl szkoleniowa zaproponowana blisko dwie dekady temu przez Ryszarda Zatorskiego i Ilonę Łepkowską wciąż ma się świetnie. Niedowiarków zapraszam na randkę z "Drugą połową".



Twórcy piłkarskiej komedii romantycznej przekonują, że zależało im na odczarowaniu złego wizerunku polskiego futbolu jako wylęgarni korupcji, kibicowskich patologii oraz obyczajowych afer. I rzeczywiście - w kategoriach PR-owych "Drugiej połowie" trudno cokolwiek zarzucić. Świat sportu wygląda na ekranie nowocześnie i profesjonalnie, zaludniający go bohaterowie są prawdziwymi pasjonatami piłki, z kolei obfotografowany z każdej strony Stadion Narodowy powinien zostać przemianowany na Narodową Świątynię i wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Problemy zaczynają się w momencie, gdy w tej wytwornej rzeczywistości rodem ze spotu promocyjnego PZPN musi rozegrać się jakaś historia. Scenarzyści (a naliczyłem ich w napisach końcowych aż pięcioro) przechodzą wówczas do głębokiej defensywy, racząc publikę wymyśloną  najpewniej w przerwie na papierosa anegdotą o córce selekcjonera reprezentacji Polski (Marianna Zydek), o której względy zabiegają znienawidzony przez tatusia dziennikarz (Jacek Knap) oraz zadufany gwiazdor boiska (Maciej Musiał).



Autorzy "Drugiej połowy" wychodzą z założenia, że skoro opowiadają bajkę, to nie muszą zawracać sobie głowy takimi błahostkami jak psychologiczna wiarygodność czy elementarna logika. W efekcie dorośli bohaterowie zachowują się jak licealiści, istotne wątki nagle urywają się i lądują na oucie, a świetni aktorzy (Leszek Lichota) i topowe celebrytki (Małgorzata Rozenek) przemykają przez ekran bez wyraźnego powodu. Dorzućcie do tego dialogi, od których uszy doznają kontuzji, zerowe iskrzenie między odtwórcami głównych ról, a także subtelną niczym nalot dywanowy promocję sponsorów. Cytując Dariusza Szpakowskiego, który pojawia się zresztą na moment w filmie, reżyser Łukasz Wiśniewski trafił bramką w słupek. Nie mam jednak złudzeń: "Druga połowa" to skręcony naprędce produkt jednorazowego użytku, stworzony wyłącznie po to, aby zwabić do kin kibiców podekscytowanych zbliżającym się Euro 2020.

Kontrowersyjny selekcjoner polskiej reprezentacji, w cywilu nieoceniony aforysta Janusz Wójcik zwykł zagrzewać swoich zawodników słowami: kiełbasy do góry i golimy frajerów. Twórcy "Drugiej połowy" ewidentnie wzięli sobie do serca doping legendy futbolu. Pech chciał, że postanowili ogolić nas, widzów.   
1 10
Moja ocena:
2
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones